Odważni zapisują się w historii – 20. rocznica Lotu Watykańskiego

Hodowca 12/2021  Z kart historii

W tym roku minęło 20 lat od bodaj najbardziej spektakularnego wydarzenia w całej historii Polskiego Związku Hodowców Gołębi pocztowych. Za taki uważam lot gołębi gdańskich hodowców z Watykanu w 2001 roku, a szczególnie towarzyszące mu okoliczności – audiencję dwóch hodowców z klatką gołębi u Ojca Świętego Jana Pawła II, wjazd kabiny z gołębiami na Plac św. Piotra w Watykanie, no i start 2001 gołębi z placu św. Piotra w asyście ekip telewizyjnych i gromady fotoreporterów.

Ten szalony pomysł, by zorganizować lot z Watykanu zrodził się wiosną 2001 r. w głowie Edmunda Wesołowskiego, wówczas wiceprezesa ds. organizacji lotów Zarządu Okręgu Gdańsk.
W tamtych latach Edek Wesołowski (obecnie lat 74) miał dużo czasu na wymyślanie i rozmyślanie. W 1984 roku został gdańskim taksówkarzem. Bywało, że godzinami wystawał na postojach, czekając na klientów. Należał do Oddziału Sopot PZHGP i entuzjazmował się ekstremalnymi lotami, które kiedyś wybrzeżowi hodowcy organizowali z Londynu, Morza Północnego czy Wysp Fryzyjskich. Takie loty już były – dumał – ale lotu z Watykanu nie było, a tam papież Polak, dwadzieścia lat mija, jak cudem został uratowany po zamachu… Rok 2001, czyli wkraczamy w trzecie tysiąclecie… Piękne okazje, które warto by uczcić, najlepiej lotem polskich gołębi z Watykanu!

Podzielił się tym pomysłem z kolegami z Zarządu Okręgu Gdańsk: Edkiem Gajdowskim – prezesem, Bogdanem Adamem – sekretarzem, Zbyszkiem Dudą – wiceprezesem. Pomysł wydał się im zbyt śmiały, a tym samym nierealny. Ale Edek nie rezygnował, razem z Bogusiem Adamem udali się do Kurii Biskupiej w Gdańsku. Arcybiskupowi ks. Tadeuszowi Gocłowskiemu pomysł się spodobał, ale i jemu wydał się mało realny. Zamiast Rzymu proponował Częstochowę, a na naszą propozycję, by objął ten lot swoim patronatem, polecił nam zaproponowanie takiego patronatu redaktorowi naczelnemu Katolickiego Radia Plus, był nim wówczas red. Tomasz Arabski, późniejszy minister w rządzie Donalda Tuska.

Hodowcom nie przypadły te propozycje do gustu. – Poszliśmy z Bogusiem do ks. prałata Henryka Jankowskiego – wspomina Edek. Znał się z nim dobrze od Sierpnia 1980 jako stoczniowiec, a potem
z okresu stanu wojennego jako zaufany kolporter ulotek, uczestnik Mszy św. za Ojczyznę odprawianych w kościele pw. św. Brygidy, członek akcji pomocowej, jaką ks. Prałat prowadził na dużą skalę na Wybrzeżu, zaopatrując rodziny internowanych i więzionych.
Tu trzeba wyjaśnić, że Edek Wesołowski ma w życiorysie piękny wątek stoczniowy. Urodził się w pomorskiej wsi Laskowice, gdzie uczęszczał do szkoły podstawowej. Tam jako ministrant „zaraził się” fascynacją gołębiami pocztowymi od miejscowego proboszcza Alfonsa Glanca, tam z pomocą rodziny prowadził hodowlę, należąc do Oddziału Tuchola Okręgu Pomorza Środkowego. Pomoc rodziny była konieczna, bo w 1962 r. przeniósł się do Gdańska i podjął naukę w słynnym Conradinum – Technikum Budowy Okrętów. Były to lata świetności polskiego przemysłu stoczniowego.
Po ukończeniu szkoły został pracownikiem Stoczni Gdańskiej im. Lenina, elektromechanikiem na wydziale W-4… Tak, tak, tym samym, którego pracownikiem kilka lat później został Lech Wałęsa. Przez kilka lat pracowali obok siebie, nieraz na tym samym statku. Nieraz z nudów grywał z Wałęsą w jego ulubiona grę – warcaby, namalowane kopiowym ołówkiem na kawałku kartonu, a pionkami były metalowe nakrętki φ 12… Jako stoczniowiec przeżył polski Grudzień 1970 i polski Sierpień 1980. Z Ireną – urodziwą panną z Laskowic – pobrali się w 1974 roku, zamieszkali w blokach na Przymorzu, dzielnicy Gdańska.

Do 1984 r. Edek był stoczniowcem, a potem został taksówkarzem. Dobrze im się powodziło, Irena prowadziła świetnie prosperujący zakład fryzjerski, kupili ładę 1500. Teraz łatwiej było mu dojeżdżać raz w tygodniu do gołębi z Gdańska do Laskowic (130 km). Dotąd kilka lat dojeżdżał pociągiem, a na wkładanie do Tucholi 40 km motocyklem. W sezonie lotowym w Laskowicach spędzał weekendy, w pozostałe dni gołębiami zajmowała się siostra Zofia i rodzice. Za namową kolegów – hodowców z Oddziału Gdańsk Wrzeszcz – Edek zdecydował się przenieść hodowlę gołębi z Laskowic do Gdańska, dokładnie „na działki” w Oliwie Jelitkowie, gdzie od lat 60. ubiegłego wieku funkcjonowało skupisko kilkunastu hodowców gołębi pocztowych. Kilka lat należał do Oddziału Gdańsk-Wrzeszcz a potem do sąsiedniego Oddziału Sopot.

PZHGP, Hodowca Gołębi Pocztowych, Lot Watykan 2001
Ks. Henryk Jankowski w rozmowie z Andrzejem Głazikiem – właścicielem Primy z Torunia, z lewej Zbigniew Duda, a trzeci od lewej Edmund Wesołowski
foto: ze zbiorów Okręgu Gdańsk PZHGP

Cóż cię sprowadza? – ucieszył się prałat Jankowski i poprosił kuchnię, by podała kawę i ciasto.
Przedstawiłem Prałatowi pomysł lotu – wspomina Edek – bardzo mu się spodobał, zapalił się do jego organizacji i zaraz widział szanse powodzenia. Do dziękczynnej intencji lotu z okazji 20. rocznicy uratowania Jana Pawła II po zamachu z 13 maja 1981 r. dołożyliśmy intencję uczczenia św. Brygidy – patronki Europy ustanowionej przez Jana Pała II dwa lata wcześniej. Jego entuzjazm dodał nam wiary w przeprowadzenie przedsięwzięcia. Rozpropagowaliśmy lot wśród hodowców Okręgu gdańskiego. Udało się nam zebrać prawie 2.000 gołębi, podawaliśmy w oficjalnych komunikatach, że było ich 2001 – stosownie do roku, w którym odbywał się lot. Samochód na tę wyprawę, liczącą ponad 4000 km jazdy, użyczył nieodpłatnie Henryk Eron – hodowca, właściciel wielkiej wybrzeżowej firmy transportowej „ERONTRANS”. Jego młodszy syn Waldek zgodził się wystąpić w roli kierowcy, a Zbyszek Duda – wiceprezes ds. finansowych Zarządu Okręgu Gdańsk podjął się zadania konwojenta. Kabinę oklejono materiałami reklamowymi i w sobotę 21 lipca 2001 r. po Mszy św. o godz. 18.30 w bazylice św. Brygidy w Gdańsku ciężarowe renault wyruszyło w trasę.
Wyprawa była szalonym przedsięwzięciem. Nie mieli żadnego zaproszenia z Watykanu ani Włoch, jechali właściwie w ciemno, zaopatrzeni jedynie w list ks. prałata Jankowskiego, zaświadczający o szczególnej misji oraz jego zapewnienia, że w Watykanie zajmie się nimi ojciec Konrad Hejmo, dominikanin, dyrektor Domu Polskiego.

PZHGP, Hodowca Gołębi Pocztowych, Lot Watykan 2001
Spotkanie po latach; od lewej: Henryk Eron, Zbigniew Duda i Waldemar Eron
foto: Tadeusz Woźniak

Po latach, na spotkaniu u Henryka Erona, Zbyszek i Waldek ze śmiechem wspominali tamtą wyprawę.

– Bez problemu przejechaliśmy w niedzielę Niemcy, na granicy ze Szwajcarią mieliśmy szczegółową kontrolę – w jakich warunkach transportujemy ptaki. Musieliśmy uzupełnić zapasy wody, długo wszystko tłumaczyć. W Szwajcarii – awaria przewodu pneumatycznego – przetarł się. Z takim przecierającym się przewodem w górskich warunkach jechaliśmy przez przełęcz św. Gotarda, przez 17-kilometrowej długości tunel. Gdybyśmy tam ugrzęźli – strach pomyśleć. Wieczorem w poniedziałek dotarliśmy na granicę szwajcarsko-włoską, no i klops. Szwajcarzy nie chcą nas przepuścić dalej. Nasze tłumaczenie celu wyprawy nie przekonuje ich.
Po co papieżowi tyle gołębi? – dziwią się.
Jedziemy, aby je stamtąd wypuścić, z Watykanu – perswadujemy. Nic z tego. Telefonujemy do Polski, do Edka Wesołowskiego, Bogdana Adama. Meldujemy, że utknęliśmy w Szwajcarii i zapowiada się koniec podróży. Edek Wesołowski telefonuje do prałata Jankowskiego, a ten do Rzymu do pani Hanny Suchockiej, ambasadora Rzeczypospolitej Polskiej przy Stolicy Apostolskiej. Nie trwało długo i nagle pogranicznicy szwajcarscy i włoscy prześcigają się w grzecznościach wobec nas, oddają dokumenty i życzliwie życzą szczęśliwej, dalszej jazdy, machają na pożegnanie…

PZHGP, Hodowca Gołębi Pocztowych, Lot Watykan 2001
Gdańska kabina na Placu Świętego Piotra w Watykanie
foto: ze zbiorów Okręgu Gdańsk PZHGP

Interwencja pani ambasador była nad wyraz skuteczna, z podejrzanych utrapieńców awansowaliśmy na dyplomatycznych emisariuszy. Ruszyliśmy raźno, bo przed nami jeszcze było prawie 1000 km jazdy, a w środę rano musieliśmy być w Rzymie, na placu św. Piotra. Oprócz misji wypuszczenia gołębi w Watykanie, mieliśmy plany i nadzieje udania się na audiencję do naszego wielkiego Rodaka – Jana Pawła II, a w środę rano właśnie odbywały się audiencje. Przygotowaliśmy sobie klatkę i trzy białe gołębie: pawika i parę gdańskich sokołów, które sprezentował gdyński hodowca – sędzia, także pasjonat hodowli gołębi rasowych – Eugeniusz Krygier.
– Zdążyliśmy, dotarliśmy do Watykanu, Waldek, nie zwracając uwagi na znaki, wjechał pod osłoną nocy na plac św. Piotra, a skoro świt odszukaliśmy ojca Hejmo i dopraszamy się o audiencję u Ojca Świętego, jak nam obiecał ks. prałat Jankowski. Ojciec Hejmo załatwia nam udział w szczególnej audiencji, dla 14 osób, ale nie chce się zgodzić, byśmy wnieśli klatkę z gołębiami.
Jest zakaz wnoszenia żywych stworzeń – upiera się. – A jak ktoś ze słoniem przyjedzie, to co – też ma wejść? – droczy się zakonnik.
Ze słoniem nie, ale gołębie to co innego, przecież to symbol Ducha św., przecież gołębie występują w Starym Testamencie – argumentujemy. Wreszcie się zgodził. I stanęliśmy przed Ojcem Świętym z klatką z gołębiami, chyba jako jedyni w świecie sprezentowaliśmy Ojcu Świętemu gołębie i na pamiątkę mamy takie zdjęcie!

PZHGP, Hodowca Gołębi Pocztowych, Lot Watykan 2001
Podczas audiencji u Ojca Świętego Jana Pawła II; Waldek Eron niesie klatkę z gołębiami, a Zbyszek Duda całuje papieski pierścień
foto: ze zbiorów Okręgu Gdańsk PZHGP

Audiencja odbyła się w środę 25 lipca o godz. 11.15; gdy Zbyszek i Waldek, prowadzeni bocznym przejściem przez ojca Hejmo, podążali na historyczną audiencję do Jana Pawła II, kabiny z gołębiami na placu św. Piotra pilnowały zakonnice – siostry brygidki, które potem o godz. 11.45 pomagały im przy wypuszczeniu gołębi do tego niesamowitego lotu.
Gołębie wcale dobrze poradziły sobie z tą długą i niebezpieczną trasą – około 1500 km. Już trzeciego dnia zameldował się pierwszy ptak – PL-10-96-058667 – nakrapiana samiczka Andrzeja Marko z Postołowa, Oddział Starogard Gdański a potem każdego dnia po kilka, kilkanaście docierało do swoich gołębników przez najbliższe 2 tygodnie.

PZHGP, Hodowca Gołębi Pocztowych, Lot Watykan 2001
Środa 25. 07. 2001 rok, godz. 11.45 – gdańskie gołębie odlatują z Watykanu
foto: ze zbiorów Okręgu Gdańsk PZHGP

Trudno ten lot rozpatrywać w kategoriach sportowego sukcesu. Była to szlachetna intencja, a zarazem test, czy z takiej odległości, przez Alpy, gołębie są w stanie docierać do swoich gołębników. Większość gołębi wysłanych na ten lot to weterani. Lot z Watykanu był dla nich życiową szansą. Te, które wróciły, wywalczyły zasłużoną emeryturę, dyplomy i pamiątkowe tablo, wszyscy uczestnicy lotu otrzymali pamiątkowe listy z błogosławieństwem Jana Pawła II uroczyście wręczane przez prałata Jankowskiego w bazylice św. Brygidy.

Niesamowity lot – według pomysłu i z udziałem organizacyjnym Edka Wesołowskiego – przeszedł do historii polskiego i światowego gołębiarstwa pocztowego!
W następnym roku tym śladem pojechały do Watykanu gołębie z całej Polski, konwojowane przez ekipę, w skład której weszli też ks. dr. Józef Żyłka – krajowy duszpasterz polskich hodowców i Zdzisław Karoń – przedstawiciel Zarządu Głównego PZHGP, nasz redakcyjny kolega, hodowca a zarazem świetny fotografik.
Z tej wyprawy pochodzą wykonane przez niego wspaniałe zdjęcia.

Lot z Watykanu to był najwybitniejszy pomysł Edka Wesołowskiego. Dwa lata później, z okazji przyjęcia Polski do Unii Europejskiej, zainicjował lot gdańskich gołębi z Paryża. Jego uroczyste zakończenie z udziałem prezydenta PZHGP Jana Kawalera odbyło się w nowo wybudowanej siedzibie Oddziału Sopot, którego Edek był ostatnim prezesem, przed unią z Oddziałem Gdynia. Było wielu gości, hodowców z Polski, a poświęcenia lokalu dokonał ks. prałat Jankowski.

PZHGP, Hodowca Gołębi Pocztowych, Lot Watykan 2001
stroik świąteczny
error: Zawartość chroniona
Na tej stronie wykorzystywane są ciasteczka w celu przechowywania danych, potrzebnych do prawidłowego działania witryny. Jeżeli się z tym nie zgadzasz, zamknij kartę przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności oraz Regulaminie View more
Akceptuj